Monotonia i rutyna podcinają nam skrzydła
Wyobraź sobie ,że planujesz urlop. Szukasz w internecie miejscowości i znów wyskakuje Władysławowo. Znasz je na wylot, jak własną kieszeń. Nic nie mam do tej miejscowość.
To tylko przykład. Byłaś tam rok temu, dwa i trzy ale po co ryzykować, po co szukać nowego miejsca na wypoczynek. Tam było przecież tak pięknie. Ośrodek nad samym morzem, fantastyczne SPA, sala do ćwiczeń, kryty basen itd. Pani Basia recepcjonistka w ośrodku tak miła i przyjazna. Zawsze służyła pomocą. Zapewne takiej drugiej nie ma na świecie.
Musi być ten sam pokój z widokiem na morze. Nie na las ? Broń Boże. Te same wydeptane ścieżki spacerowe czy rowerowe. Sklepy z pamiątkami. Kawiarnie, restauracje. Te same wypady wycieczkowe. Mapa wydarzeń urlopowych od kilku lat wciąż ta sama. Żadnej zmiany.
Już dzwonię, żeby zdążyć z rezerwacją A po powrocie do domu,niby jesteśmy wypoczęci a jednak czegoś nam brakuje. Tej ekscytacji bycia odkrywcą ,, urlopowego życia”. Odkrywcą nowych krajobrazów, zachwytów. Życie tego potrzebuje jak powietrza. Do czego wracać po powrocie do domu, będąc w swojej zawodowej czy domowej rutynie.
Codziennie to samo. Śniadanie, dzieci do przedszkola, bieg do pracy, potem zakupy, obiad.Istna nuta.Szarówka dnia codziennego.
Ten sam maraton. Po zmyciu naczyń te same seriale, które wsysają Cię jak czarna dziura, ta sama kolorowa gazetka, która zdradza sekrety znanych celebrytów . A wieczorem padasz na nos bez życia ze słowami na ustach ,,Jak bardzo jestem zmęczona”. Nie zauważasz, że sama grasz w serialu, którego każdy jest do siebie podobny. Z każdym dniem tracisz ciekawość świata. Życie zaczyna uwierać jak za ciasne buty. Po co jechać w góry, które tak kochasz. Przecież w Tarach poznałaś swojego męża Konrada, wchodząc na Giewont. Nie, nie wybieram znów morze. Tam będzie bezpiecznie. Czy na pewno ? Tak się dzieje gdy nasze życie się stabilizuje. Uwielbiam złotą myśl Izydora Sztaudyngera,, Stabilizacja motylka to szpilka”. Czy na pewno tego chcesz tego ?Tkwienia wciąż w tym samym punkcie ?Bez życia, rozwoju. Wszystko zaczyna cię denerwować, mąż, szefowa, dzieci niczemu winne. Szukasz winnych tej sytuacji wokół siebie.Boisz się spróbować czegoś nowego, bo po co. A jak nie wyjdzie. Przyjaciółki wyśmieją. Tak jak z planowanym być może urlopem. Weź proszę życie w swoje ręce i zmień je.. Czy wiesz, że ono jest naprawdę jedno. Wpleć niecodzienność w codzienną przewidywalna plejadę zdarzeń.
Przecież nie wypada zostać malarką w wieku czterdziestu lat. Tak, pamiętam malowanie, przed zajściem w ciążę z Agnieszką było moją pasją. Dzisiaj przygasło. Jak będę wyglądała na kursie malarskim wśród samych młodych kobiet.idt, itd. Szukasz wymówek by wciąż stać w miejscu. Wiem tak jest wygodnie, tylko czy daje radość odkrywcy małych szczęść w codzienności.
Wiesz co ? Też tak miałam. W wieku 50 lat część Danuty Hasiak ,,umierała”. Wiesz która, ta dla mnie najważniejsza.Pełna optymizmu, będąca w ciągłej zawodowej zmianie. Potrzebowałam ,,tętniącego ciekawością życia” jak powietrza.
Podjęłam decyzję, chcę żyć po swojemu, chcę się rozwijać , szukać nowych inspiracji.Chcę inspirować inne kobiety do zmian.
Spełniać moje marzenia, pasje a nie tylko najbliższych. Nie chcę być przecinkiem w życiu innych. Sama zaczęłam pisać scenariusz każdego swojego dnia.
Mała zmiana a jak wielka radość. Nawet w menu śniadaniowym to już był sukces.Wybór innej ławki w parku niż zwykle, Wywróciłam swoje życie do góry nogami. Uczę się każdego dnia czegoś nowego. Smakuję życia nie zważając na opinie innych. Nam kobietom wiele wypada, bez względu na wiek, przekonania.
Nadałam mojemu życiu sens.
Wypełniam je swoimi wartościami. A stabilizacja ?
Jest dobra tylko dla motylka.
Danuta Hasiak